Z czystej ciekawości zadałam to pytanie w ostatnim tygodniu wielu osobom, klientom i współpracownikom. Wszyscy odpowiedzieli praktycznie tak samo – ja nie z tych, nie robię nigdy planów ani postanowień, bo to się u mnie nigdy nie sprawdza /nie dzieje / nie udaje, nie wychodzi.
Sama też właściwie nigdy nie robiłam postanowień noworocznych, ale zmieniło się to w ciągu ostatnich dwóch-trzech lat. Zaczęło się od książek – nie mogłam sobie przypomnień, co ostatnio przeczytałam i zaczęłam zapisywać tytuły. Pod koniec roku okazało się, że było ich mało. Postanowiłam, że w kolejnym roku przeczytam więcej. I poszło. To akurat i łatwe, i przyjemne. Stos książek przy łóżku nie maleje i z roku na rok jest więcej.
Chciałabym robić więcej, niż mogę zmieścić. Mam ciągły głód poznawania Nowego. Niedawno gdzieś przeczytałam i usadziło mnie na chwilę, że w życiu można mieć wszystko, ale nie wszystko na raz. I skoro umówiliśmy się, że odmierzamy czas w latach to mówi do mnie ta koncepcja, żeby na dany rok (mniej więcej) wybrać jeden temat przewodni (albo dwa).
W tym roku obiecałam sobie, że zadbam o swoje ciało. Po czterdziestce i po operacji zaczęłam odczuwać upływ czasu. A jeśli to ciao ma mi posłużyć co najmniej kolejne 40 lat, to potrzebuję się nim zaopiekować.
A Wy jak, macie jakieś postanowienia?